
Kilka godzin temu w mediach społecznościowych Pavola Nerudy, współwłaściciela organizacji OKTAGON MMA, pojawiło się wspólne zdjęcie z Mariuszem Pudzianowskim. W głowach wielu kibiców z pewnością mogła pojawić się myśl, że wobec chłodnych relacji Pudziana z KSW, postanowi on zrobić psikusa i zawalczy dla największego konkurenta KSW na europejskim rynku. Otóż nie – nie zawalczy.
Na pierwszy rzut oka fotografia faktycznie mogła wyglądać jak zapowiedź potencjalnej współpracy lub przynajmniej rozpoczęcia negocjacji. W rzeczywistości jednak było to jedynie spontaniczne zdjęcie. Z relacji w mediach społecznościowych można wywnioskować, że obaj panowie spotkali się przy okazji eventu marki XTB. Pavol Neruda, z szacunku do Pudziana, zrobił sobie z nim zdjęcie jak zwykły fan – co jasno sugeruje opis, który zamieścił pod postem. To powinno zamknąć temat ewentualnych występów Mariusza w czeskim OKTAGONIE. Ale pójdźmy o krok dalej.
Pudzianowski po prostu się Oktagonowi nie opłaca. Obecnie czeska organizacja nie organizuje gal w Polsce, a to właśnie tutaj Mariusz generuje największe zainteresowanie i ma największą wartość marketingową. Trudno uwierzyć, że OKTAGON MMA zapłaciłby mu więcej niż FAME MMA czy KSW. Byłoby to z ich strony niezrozumiałe posunięcie biznesowe, tym bardziej że dla OKTAGONU Polska nie jest (i najpewniej nie będzie) priorytetowym rynkiem. Sam Ondrej Novotny wprost mówił w rozmowie z InTheCage, że nie planują gal w naszym kraju, bo rynek jest już mocno nasycony.
Co więcej, Pudzian najprawdopodobniej jest już na finiszu swojej kariery. Inwestowanie dużych pieniędzy w zawodnika, który lada moment zawiesi rękawice na kołku, to z perspektywy OKTAGONU kiepski interes. Nawet jeśli zdecydowaliby się wejść do Polski, to „przyciąganie” publiczności nazwiskiem Mariusza byłoby krótkoterminowe – po jego odejściu rynek po prostu by się im rozpadł. To zbyt ryzykowna inwestycja.
Zobacz również:
Oczywiście, wobec sporu pomiędzy KSW a OKTAGONEM oraz chłodnych stosunków Mariusza z największą polską organizacją, część fanów może żywić nadzieję na taki transfer. Ale to raczej życzeniowe myślenie niż realna opcja. A dlaczego życzeniowe? Bo niejeden obserwator polskiej sceny MMA chciałby zobaczyć minę Martina Lewandowskiego, gdyby taki angaż faktycznie się wydarzył.
Fot. mmarocks.pl + Ig pavolneruda