Nr 3: Cieszę się, że przegrałaś. Były prezydent Stanów Zjednoczonych – Donald Trump oraz Dana White są przyjaciółmi od ponad 20 lat. Poznali się we wczesnych latach 2000, kiedy Trump udostępnił swoje kasyno do organizowania w nim gal UFC, w czasach gdy mało kto chciał być powiązany z MMA. Panowie po dziś dzień wspierają się i publicznie mówią o sobie bardzo dobrze. Warto jednak wspomnieć, że w 2008 roku powstała konkurencyjna dla UFC organizacja Affliction (aflikszyn), której jedną z kluczowych postaci był właśnie Trump, a o szczegółach dowiesz się w jednym z poprzednich filmów, do którego link znajdziesz w przypiętym komentarzu. Były prezydent USA, który bywa na galach UFC i śledzi MMA, w 2015 roku gdy przygotowywał się do kampanii prezydenckiej, wdał się w medialne spięcie z będącą wówczas mainstreamową (meinstrimową) gwiazdą Rondą Rousey (rauzi). Trump w jednym z wywiadów zapytany o jego podejście do obecności kobiet w armii, wplótł temat ówczesnej dominatorki UFC: „Niektóre z nich są naprawdę dobre. Znam pewne kobiety które… Na przykład Ronda Rousey, darząca mnie sympatią – z chęcią wziąłbym ją na moją stronę jako wojowniczkę.” Jak się okazuje, Trump najprawdopodobniej błędnie odczytał odczucia Rondy wobec niego, bowiem zawodniczka trzy tygodnie wcześniej udzieliła wywiadu, który wskazuje na coś dokładnie odwrotnego: „Nie zagłosowałabym na niego. Po prostu nie zaufałabym temu gościowi jeśli chodzi o rządzenie krajem. Nie zamierzam wdawać się w szczegóły, ale nie chcę, żeby gwiazda reality show rządziła moim krajem.” Kilka tygodni później Ronda zaliczyła pierwszą, brutalną porażkę przez nokaut z rąk, a dokładnie z nogi Holly Holm. Nie omieszkał skomentować tego Trump, który najwidoczniej dopiero po swoim wywiadzie nadrobił zaległości jeśli chodzi o wypowiedzi Rondy na jego temat: „Cieszę się, że Ronda Rousey przegrała zeszłej nocy walkę o mistrzostwo. Została solidnie pobita – bardzo niemiła osoba!”.

Nr 2: Daj pas prawdziwemu zwycięzcy. Nie od dziś wiadomo, że kontrowersyjny przywódca Czeczenii – Ramzan Kadyrov – jest dużym sympatykiem MMA. Bardzo często gości w swoich progach popularnych zawodników i wręcza im drogie prezenty. Wystarczy wspomnieć chociażby Khamzata Chimaeva (Hamzata Czimajewa) obdarowanego luksusowym  Mercedesem, którego swoją drogą, według doniesień czeczeńskich mediów, kilka miesięcy później doszczętnie rozbił. Kadyrov w 2014 roku założył klub MMA – Akhmat (ahmat),  składający się również z organizacji o tej samej nazwie, która w 2018 roku połączyła się z ACB (ej si bi), tworząc funkcjonującą do dzisiaj, dobrze znaną ACA (ej si ej). Warto wspomnieć, że zawodnicy podpisani z klubem Akhmat są sponsorowani przez Kadyrowa i dostają co miesiąc z rządowych pieniędzy stypendium, pokrywające koszty medyczne, koszty treningów czy koszty podróży. Od 2016 roku jednym z reprezentantów Akhmatu jest zajmujący drugie miejsce w rankingu UFC wagi półciężkiej – Magomed Ankalaev (ankalajew). Zawodnik tak samo jak Chimaev, otrzymał od Kadyrowa w prezencie drogiego mercedesa. Ponadto przywódca Czeczenii w 2018 roku był obecny na gali UFC w Rosji i oglądał na żywo z pierwszych rzędów walkę Ankalaeva z Marcinem Prachnio, a sam Magomed w wywiadzie w klatce podziękował Kadyrovowi za wsparcie. Rosjanin pod koniec zeszłego roku skrzyżował rękawice z Janem Błachowiczem, a stawką tego pojedynku był pas mistrzowski zwakowany przez kontuzjowanego Prochazkę. Po wyrównanym starciu, którego końcówkę mocno zaakcentował Ankalaev, sędziowie orzekli remis i tym samym pas nie znalazł nowego właściciela. Magomed nie zgadzał się z werdyktem i w wywiadzie w oktagonie jasno dał do zrozumienia, że czuje się zwycięzcą. Błachowicz, który ewidentnie kierował się obrazem końcówki walki, przerwał rozmowę Rogana z Ankalaevem i powiedział do mikrofonu, by wręczyć pas Ankalaevowi, dając do zrozumienia, że to Rosjanin był lepszy. Po wymianie zdań z ludźmi oglądającymi walkę i po obejrzeniu pojedynku ponownie, Polak zmienił nieco swoje stanowisko i w późniejszych wywiadach mówił, że nie przegrał tego starcia, ale jednocześnie, że go też nie wygrał. Budzący dyskusję werdykt skomentowali miedzy innymi Petr Yan (Jan), który kilka tygodni wcześniej przegrał kontrowersyjną decyzją z O’Malleyem (omalejem) oraz Chabib Nurmagomedov – obaj zwracając się bezpośrednio do szefa UFC: „Hej, UFC, Dana White, co się do cholery dzieje w waszym domu?” „Dana, co to za bullshit się właśnie wydarzył?” Werdyktu nie omieszkał skomentować wspierający Ankalaeva Kadyrov, obwiniając za wszystko szefa UFC i domagając się od niego przeprosin: „Dana White, co się z tobą stało? Byłeś normalnym gościem z zasadami, a dzisiaj zabrałeś pas z oktagonu nie wręczając go wyraźnemu zwycięzcy. A może polityka wdarła się do UFC i wymaga od ciebie takich brudnych chwytów przy sędziowaniu? To jest sport Dana. Bądź uczciwy. Weź przykład z Mairbeka Khasieva (hasijewa) z ACA, który powstrzymuje wszelką stronniczość, wymaga bycia obiektywnym i nie miesza sportu z polityką. Zachowaj swoją twarz i uratuj wizerunek organizacji. Przyznaj się do błędu, daj pas prawdziwemu zwycięzcy i przeproś za wszystko. Uratuj reputację swojej organizacji.” Wobec pojawiających się ataków, Dana White zabrał głos w tej sprawie: „Do tych wszystkich, którzy piszą do mnie, że chcą Ankaleva z pasem UFC – wszystko jest bardzo proste. Jeśli chcesz wygrywać i być kurwa mistrzem UFC, a tarzasz się ze swoim rywalem przez dwie rundy, to o czym my do cholery mówimy? Myślisz, że zasługujesz na bycie mistrzem? Czy to jest to co chcemy oglądać? Tego chcą fani? Szczerze mówiąc nie rozumiem tego. Ci sami kibice mówią, że ta walka była do bani oraz że UFC robi się nudne, bo oglądają gościa, który  wciskają przeciwnika w siatkę lub jak Ankalaev, leży na rywalu i nawet nie próbuje go skończy. Myślę, że to była gówniana walka. Nie widziałem, żeby któryś z tych gości chciał zdobyć ten pas. To wszystko”. Warto wspomnieć, że w polskim obozie znalazła się jedna osoba, która zdecydowała się zareagować na słowa Kadyrova, a mianowicie Juras, który w komentarzu na faceoboku skwitował wypowiedź przywódcy Czeczeni trzema słowami: „Niebywałej klasy debil”.

Nr 1: MMA to hazard. Organizacje freakowe robią dla polskiego MMA zarówno dobrą jak i złą robotę. Z jednej strony popularyzują tą dyscyplinę w naszym kraju, z drugiej zaś psują w pewien sposób jej wizerunek. Ludzie nie siedzący na co dzień w MMA nie oddzielają freaków od sportu i często patrzą na tą dyscyplinę przez pryzmat tego co się dzieje na galach freakowych i wokół nich. Kilka tygodni temu internet obiegła informacja o śmierci znanego z freakowych gal Mateusza Murańskiego. Wiadomość była na tyle głośna, że dotarła do wiceministra sportu Arkadiusza Czartoryskiego. Udzielił on wywiadu, gdzie nie oszczędził całej dyscypliy, w związku z czym triumfować mogą przeciwnicy freaków, ponieważ przez zdarzenie w świecie freakowym oberwał także świat sportowy: „Pomimo imponującej sprawności fizycznej ludzi którzy walczą w MMA, nie można tego nazwać sportem, ani w rozumieniu ustawy, ani w rozumieniu pewnego rodzaju sposobu na życie, czy utrzymania swojego stanu zdrowia. Dlatego ministerstwo zdrowia, ani w tym zakresie sportów olimpijskich, ani w zakresie sportu powszechnego nie wspiera w żadnej formie zawodów MMA. Ta sytuacja to jest wydarzenie, które jest do sprawdzenia dla odpowiednich służb, dla policji śledczej, bo jeżeli mówimy tutaj o niszczeniu kogoś w Internecie, to jest to sprawa właśnie dla policji, a nie ministerstwa. Tak niestety może się dziać, kiedy mamy do czynienia z wielkimi pieniędzmi, hazardem. Bo to jest sport, który można by nazwać hazardem, a nie sportem w pełnym tego słowa znaczeniu. To jest hazard, ponieważ w grę wchodzą zakłady finansowe i wielkie pieniądze za spektakularne pobicie kogoś.” Wiceminister ponadto stwierdził, że organizacje MMA to prywatne przedsięwzięcia finansowane ze środków często niewiadomego pochodzenia. Prowadząca rozmowę dziennikarka, która rzekomo wyczytała że w MMA nie ma żadnych zasad, spytała wiceministra, czy można tą dyscyplinę zakazać bądź uregulować: (nagranie 6:06) „Nie było takich pomysłów, by zakazać MMA, ale jestem przekonany, że gdyby ministerstwo wystąpiło z taką inicjatywą, to prawdopodobnie w ogóle zanikłoby to MMA. To jest bardzo poważne pytanie na jakąś debatę publiczną, zdrowotną, społeczną, czy w ogóle takie sporty powinny istnieć.” (nagranie 9:20) Na wypowiedzi wiceministra zareagował były mistrz KSW Artur Sowiński, który zdecydowanie nie zgodził się z krytycznymi słowami polityka pod adresem MMA: „Dzięki temu, że MMA nie jest wspierane przez ministerstwo, to MMA jest jednym z najszybciej rozwijających się sportów w Polsce. Poleciłbym panu wiceministrowi się doedukować, aczkolwiek nie wierzę, aby to przyniosło należyty skutek. Będę więc musiał z przymrużeniem oka przyjąć jego wypowiedź. MMA, tak jak każdy inny sport w Polsce można obstawiać u bukmachera. Nie wiem, czy pan wiceminister jest tego świadomy. Podejrzewam, że wiceminister nie jest też świadomy, co do urazowości tej dyscypliny, ponieważ nazwał ją krwawym sportem, a prawda jest taka, że ja na tę chwilę mam 36 lat i potrafię się bardzo dobrze wypowiadać, a jeżeli byłbym bokserem, to miałbym już trudności i to jest naukowo udowodnione. Jednakże w to już trzeba się trochę zagłębić, a widzę, że pan wiceminister lubi się wypowiadać o rzeczach, o których nie ma pojęcia. Widzę, że ogólna wiedza pana wiceministra jest spowodowana tym, że na co dzień jest bardzo daleko od MMA i życzę sobie, aby tak pozostało”.